Open source item tracking for all geocaching platforms

GK type icon Dombie (A human) by Dombie
Reference number
GKBEC2
Total distance
76391 km
Places visited
534
Born
9 years ago
Country track
(143) → (1) → (166) → (2) → (175) → (3) → (1) → (1) → (42) → (2)
Mission
This GeoKret doesn't have a special mission…
Found it? Log it!
Map

Caption: [Red flag] = start [Yellow flag] = trip points [Green flag] = recently seen


0 km
11 years ago / Dombie

#9 - Szybki sukces w OP3EAE dodał mi na tyle energii, że wspinaczka na Pukę spowodowała tylko lekką zadyszkę. Na miejscu musiałem trochę się porozglądać, ale w końcu udało się wypatrzyć właściwy pieniek. W środku znalazłem kesza, a w nim geokreta, którego zaprosiłem w podróż :) Pieniek był trochę... zdeformowany, a skrzynka trochę z niego wystawała. Starałem się go w miarę możliwości "naprawić", ale uświadomiłem sobie wtedy, że pewnie za jakiś czas rozleci się całkiem i miejscówkę dla kesza trzeba będzie albo zlikwidować albo przynajmniej zmienić...
Nie jest wielką tajemnicą, że ten wpis to dość odległą retrospektywa - kiedy uzupełniam swoją keszerską przeszłość w logach tego "człowieko-kreta" jest styczeń 2015. No i okazuje się, że OP40B6 jest właśnie "tymczasowo niedostępny", bo pieńka już nie ma... Rozsypał się na amen...

242 km
11 years ago / Dombie

#8 - Kolejny tydzień to kolejny wyjazd "na roboty", ale tym razem już wiedziałem, na co wykorzystam ewentualne wolne chwile :)
W trakcie "pracowych" dni tych wolnych chwil nie było (a nawet jeśli były, to kończyłem o takiej godzinie, że niespecjalnie chciało mi się wyłazić gdzieś w obcy teren). Ale ostatniego dnia skończyłem wcześniej i w drodze do domu zaplanowałem sobie kilka punktów do nawiedzenia.
Do pierwszego dotarłem już kilkanaście minut po zamienieniu garnituru na normalną odzież. I znalazłem go błyskawicznie. Troszkę miałem adrenaliny, bo pierwszy raz zastanawiałem się, czy nie naruszam czyjegoś obszaru szukając kesza. Ale miejsce było dość odludne, a droga do przebycia okazała się tak krótka (udało się podjechać kilkadziesiąt metrów od kesza), że zanim zdołałem się porządnie zastanowić już było po wszystkim...

4 km
11 years ago / Dombie

#7 - Wydawało się, że tu będzie najłatwiej, a tymczasem niewiele brakło, a obeszlibyśmy się tylko smakiem. Oj naszperaliśmy się i namyszkowaliśmy! Na szczęście dzień i pora były takie, że nikt się nami nie zainteresował :) Już mieliśmy się poddać, zwłaszcza że dzieciaki już trochę okazywały dochodzenie do głosu potrzeb znajdujących się na pierwszym poziomie piramidy Maslowa, ale w końcu - dzięki odpowiedniej pokorze - wymacałem co trzeba...
Szybciutko wpisaliśmy się i do domu, ale dzień był na tyle udany, że chyba właśnie on sprawił, że ostatecznie wirus keszowania umościł sobie gniazdko w mojej głowie. A sam kesz w Miedniewicach miał od tej chwili stać się miejscem startowym dla większości moich geokretów (i pewnie tak będzie dopóty, dopóki w końcu nie uruchomię własnego Owncache)...

2 km
11 years ago / Dombie

#6 - Wszystko jak u Hitchcocka :) Zaczęło się od wielkich emocji z mrówkami przy OP254D, potem były emocje pomylonej brzozy przy OP2553, a teraz emocje sięgają zenitu, bo ruiny domu natychmiast powodują, że dzieciaki upewniają się, czy są tu duchy i kiedy będą straszyć.
Pracowicie szukamy też skarbu pamiętając o "wysoko, wysoko" w opisie. Szybko zauważam kandydata na "wysoko, wysoko", oglądam go dokładnie i już jest - faktycznie, skrzynka jest widoczna:) Co prawda wszyscy mówią, że nie, nie - to nie jest to co myślę, to jest po prostu... hmmm... integralna część owego "wysoko, wysoko", ale w ich protestach słyszę raczej obawę, że staruszek tatuś nie da rady ;)
Dziś jednak nic mnie nie powstrzyma i po chwili skrzynka jest podjęta :) A potem - jeszcze większa niespodzianka, bo najbardziej dotąd zdystansowany tata z drugiej "czwórki" postanawia wyręczyć mnie w roli odkładającego kesza na miejsce.
Plany na dziś mieliśmy znacznie bardziej ambitne, ale - mimo pięknej pogody - to taka pora roku, że już zaczyna się robić dość ciemno. Poza tym emocji mieliśmy już na tyle dużo, że postanawiamy kierować się w stronę domu i po drodze zaliczyć jeszcze tylko jedno miejsce - już nie leśne.

2 km
11 years ago / Dombie

#5 - I oto już punkt drugi na liście dzisiejszych poszukiwań skarbów. Najpierw chwila zadumy przy mogile, ale dzieciaki nie pozwalają by emocje opadły na zbyt długo i domagają się już szukania skarbu. Celem pierwszego ataku są nie te brzozy, co trzeba, ale po chwili trafiamy już na właściwy trop i za moment cieszymy się ze znaleziska. Kubash widząc zawartość podejmuje kolejną ważną życiową decyzję i wymienia dopiero co podjętą z OP254D gąskę na łuskę od naboju. Dopiero teraz jest chyba przekonanany, że kość "dinozaura" zostawiona w OP254D to wyrzeczenie godne tego, co znalazł tutaj :) Mi-Mi jest jeszcze troszkę zagubiony, ale też pracowicie szukał właściwej brzozy...
Znajomi też lekko wciągają się w zabawę, choć udaje im się zachować na tyle bezpieczny dystans, że potraktują to jako jednorazową ciekawostkę (choć o tym dowiem się dopiero później). Ale ponieważ pogoda jest doskonała a wokół nas - las, to chyba nawet największy mugol dałby się wciągnąć...
Póki co - ruszamy dalej!

155 km
11 years ago / Dombie

#4 - Po powrocie do domu niezwłocznie wtajemniczyłem wszystkich w moje nowe szaleństwo. Reakcje były najoględniej mówiąc zróżnicowane, ale - w sumie ku mojemu zaskoczeniu - udało mi się wszystkich namówić na szybkie przetestowanie sprawy w najbliższych okolicach.
I tak oto już następnego dnia po pierwszym samodzielnym podjęciu stałem się grupowym "ekspertem" od keszowania :) A że akurat byliśmy umówieni ze znajomymi, to grupa obok naszej czwórki (czyli taty, mamy i dwóch Hobbitów) obejmowała również drugą czwórkę w dokładnie takiej samej konfiguracji. Złota Polska Jesień miała się doskonale, dlatego przygotowałem towarzystwu kilka punktów programu. Zaopatrzyłem się również w sprzęt namierzający, co sprowadziło się do zainstalowania odpowiedniej aplikacji na telefonie, który - jak się okazało - może w razie potrzeby stać się lokalizatorem GPS.
Opis i logi tego kesza straszyły co prawda mrówkami gigantami, ale tak silna ekipa nie przestraszyła się mrówek i po krótkim spacerku okoliczna zwierzyna usłyszała okrzyk radości zwiastujący znalezienie pierwszej dziś skrzyneczki. Emocje sięgnęły zenitu! Szczególnie zaaferowani byli Hobbici, którzy wtedy jeszcze nie posiadali statusu samodzielnych keszerów (wkrótce miało się to zmienić), ale na wyprawę przygotowali się starannie. Kubash przezornie zabrał jeden ze swoich największych skarbów (kość "dinozaura"), który z drżeniem głosu postanowił wymienić na znalezioną w skrzynce gąskę. Ja zadowoliłem się zabraniem w podróż swojego pierwszego geokreta i po chwili pędziliśmy już do kolejnego punktu...

135 km
11 years ago / Dombie

#3 - W Poznaniu pożegnałem się z grubymtrzemielem, a potem ruszyłem w stronę domu. Po drodze jednak czekała mnie jeszcze jednak mała "robótka" zlokalizowana gdzieś nad Jeziorem Powidzkiem. Robótka skończyła się dziś około 15 - potem już prosto do domu, na zasłużony odpoczynek. Ale po drodze chciałem jeszcze spróbować nowego "sportu" całkowicie o własnych siłach. Lokalizację pierwszego kesza znałem, bo odwiedziłem go wcześniej w towarzystwie grubegotrzmiela. W drugim keszu byliśmy razem i prowadził nas jego GPS. Teraz byłem całkowicie zdany na własne siły. A ponieważ nie miałem żadnego sprzętu musiałem sobie znaleźć miejscówkę, która dawała szansę na podjęcie bez lokalizatora. No i wybór padł na Szczepana.
Dojazd do niego okazał się zupełnie nieoznakowany - jakiś brak konsekwencji lokalnych decydentów, którzy wyszykowali atrakcję, ale nie pomyśleli, żeby oznaczyć, jak do niej dojechać. Ale jakoś udało się do niej trafić, usiąść na sąsiadującej z nim ławeczce i pomimo sporego ruchu dyskretnie wpisać w dziennik fakt podjęcia mojego trzeciego skarbu :)

1 km
11 years ago / Dombie

#2 - Praca w Sierakowie się skończyła, spakowałem walizki, a kiedy przyjechał grubytrzmiel, zapytałem go, czy widział już buki nad Jeziorem Lutomskim. A kiedy okazało się, że jeszcze nie już było wiadomo, że zanim wyjedziemy z Sierakowa pójdziemy jeszcze na mały spacerek po bukowym lesie. W trakcie spaceru był zaskroniec i nieustająca (oby jak najdłużej) Złota Polska Jesień. Aż w końcu znaleźliśmy ów kruchy jak diabli materiał opisany w opisie - no i skrzynkę - z prawdziwymi skarbami!

3 km
11 years ago / Dombie

#1 - Potrzebowałem dwóch dni, żeby sobie to jeszcze przetrawić, ale właściwie to od początku miałem przeczucie, że to mi się spodoba. Może nie tyle wciągnie bez opamiętania, ale spodoba jako rodzaj wytchnienia od codziennego urwania głowy... Ale po tych dwóch dniach wróciłem do pierwszego kesza, którego odwiedziłem jeszcze jako "niezrzeszony" po to, by stał się moim pierwszym keszem podjętym...

0 km
11 years ago / Dombie

Tu urodzony :)