10 października 2018 10:57
Pamiętam, to była fajna wyrypa. Trochę problemów było z lokalizacją kesza, bo rozpraszało mnie analizowanie śladów działalności górniczej, nie mówiąc już o tym, że po cichu liczyłem, iż znajdę jakiś wyryty znak górniczy, choćby malutki... . To byłby austriacki. Ale takie znaki to chyba dopiero Prusacy wprowadzali stosownie z ich wrodzoną potrzebą ordungu.
Wydaje mi się, że w takie miejsca rzadko ktoś zajrzy, choć urok w nich niezaprzeczalny.
Tu się spotkaliśmy.