Korzystając z przymusowego wolnego w związku z inwentaryzacją w pracy i sprzyjającej jak na styczeń pogody w końcu zmobilizowałem się do powrotu do Poznania, gdzie keszowanie idzie mi dość średniawo.
Chyba najlepsze ukrycie jakie dotąd spotkałem w swojej dość krótkiej karierze keszerskiej. Byłem tu już przy okazji którejś z poprzednich wizyt w Poznaniu i spędziłem tu 30 minut, wiedząc na czym polega schowek i... i tak nie dałem rady go odnaleźć. Dzisiaj już się udało choć też łatwo nie było
Korzystając z przymusowego wolnego w związku z inwentaryzacją w pracy i sprzyjającej jak na styczeń pogody w końcu zmobilizowałem się do powrotu do Poznania, gdzie keszowanie idzie mi dość średniawo.
Z keszem bez większych problemów. Osobiście mam jakąś słabość do takich historycznych ceglanych budynków i bardzo je lubię
Korzystając z przymusowego wolnego w związku z inwentaryzacją w pracy i sprzyjającej jak na styczeń pogody w końcu zmobilizowałem się do powrotu do Poznania, gdzie keszowanie idzie mi dość średniawo.
Wyimek wypatrzony po kolorze ściany. Fajny jest ten układ ulicy z zieleńcem pomiędzy jezdniami. Keszyk chwilę mnie robił, bo spodziewałem się go w innym fragmencie spojlerowego elementu. Logbook mokry, ale pieczątkę da jeszcze radę wbić, z długopisem byłoby pewnie trudniej
Korzystając z przymusowego wolnego w związku z inwentaryzacją w pracy i sprzyjającej jak na styczeń pogody w końcu zmobilizowałem się do powrotu do Poznania, gdzie keszowanie idzie mi dość średniawo.
Byłem tu już kiedyś bez żadnego doświadczenia z keszami autorów i nie mogłem dojść czego w ogóle szukać, dzisiaj poszło już bardzo sprawnie - trzeba było tylko przeczekać palacza z naprzeciwka
Korzystając z przymusowego wolnego w związku z inwentaryzacją w pracy i sprzyjającej jak na styczeń pogody w końcu zmobilizowałem się do powrotu do Poznania, gdzie keszowanie idzie mi dość średniawo.
Tego dyrektora to spodziewałem się w trochę innym miejscu, ale pokazał się gdzie indziej. Keszyk, jak to u autorów, fajnie wpasowany w otoczenie. Na szczęście o tej porze nie było jeszcze w okolicy ruchu i można go było spokojnie podjąć. Zostawiłem w środku krecika
Korzystając z przymusowego wolnego w związku z inwentaryzacją w pracy i sprzyjającej jak na styczeń pogody w końcu zmobilizowałem się do powrotu do Poznania, gdzie keszowania idzie mi dość średniawo. Na początek poszło dość sprawnie - w takich miejscówkach z masą potencjalnych ukryć do sprawdzenia bywa różnie, ale tu udało się kesza wypatrzyć bez potrzeby zbędnego macania
Korzystając z przymusowego wolnego w związku z inwentaryzacją w pracy i sprzyjającej jak na styczeń pogody w końcu zmobilizowałem się do powrotu do Poznania, gdzie keszowania idzie mi dość średniawo. Na początek prosty, sympatyczny wirtual. Zdjęcie lekko rozmazane, bo, jak się później okazało, telefon złapał ostrość na pieczątce...
Wypad z Ciacholem na południowe krańce województwa lubuskiego. Pogoda dzisiaj wyjątkowo sprzyjająca, a i wreszcie miałem okazję zawitać na okołoszprotawskie kesze, które wciąż wiszą i wiszą na liście "na przyszłość", więc wyjazd zdecydowanie udany.
Na koniec dnia krótka seria z gatunku, którego fenomenu zbytnio nie rozumiem, czyli kesze wędkowe. Ja takiego sprzętu nie posiadam, ale były wędkarz jak najbardziej, więc po długich bojach udało się osiągnąć 80% skuteczności (najdalej wysuniętego nie potrafiliśmy wypatrzyć i odpuściliśmy)
Wypad z Ciacholem na południowe krańce województwa lubuskiego. Pogoda dzisiaj wyjątkowo sprzyjająca, a i wreszcie miałem okazję zawitać na okołoszprotawskie kesze, które wciąż wiszą i wiszą na liście "na przyszłość", więc wyjazd zdecydowanie udany.
Na koniec dnia krótka seria z gatunku, którego fenomenu zbytnio nie rozumiem, czyli kesze wędkowe. Ja takiego sprzętu nie posiadam, ale były wędkarz jak najbardziej, więc po długich bojach udało się osiągnąć 80% skuteczności (najdalej wysuniętego nie potrafiliśmy wypatrzyć i odpuściliśmy)
Wypad z Ciacholem na południowe krańce województwa lubuskiego. Pogoda dzisiaj wyjątkowo sprzyjająca, a i wreszcie miałem okazję zawitać na okołoszprotawskie kesze, które wciąż wiszą i wiszą na liście "na przyszłość", więc wyjazd zdecydowanie udany.
Na koniec dnia krótka seria z gatunku, którego fenomenu zbytnio nie rozumiem, czyli kesze wędkowe. Ja takiego sprzętu nie posiadam, ale były wędkarz jak najbardziej, więc po długich bojach udało się osiągnąć 80% skuteczności (najdalej wysuniętego nie potrafiliśmy wypatrzyć i odpuściliśmy)
Korzystając z przymusowego wolnego w związku z inwentaryzacją w pracy i sprzyjającej jak na styczeń pogody w końcu zmobilizowałem się do powrotu do Poznania, gdzie keszowanie idzie mi dość średniawo.
Chyba najlepsze ukrycie jakie dotąd spotkałem w swojej dość krótkiej karierze keszerskiej. Byłem tu już przy okazji którejś z poprzednich wizyt w Poznaniu i spędziłem tu 30 minut, wiedząc na czym polega schowek i... i tak nie dałem rady go odnaleźć. Dzisiaj już się udało choć też łatwo nie było