Jakoś tak wyszło, że wylądowałem na keszach i w połowie przyszedł mail z informacją o ftfie nieopodal. Siedząc już z pierwszym certem zacząłem się zastanawiać czy wracać z buta na wytyczoną ścieżkę czy wybrać tramwaj. A dobra. W sumie dawno tu nie keszowałem. Odpalam mapę i widzę coś z GCu zapisanego na liścue do zrobienia. "E?" pomyślałem, bo kiedyś kesz autorki strasznie mnie zdrażnił, okolica i tematyka nie moja... Nic to. Idziemy. Dochodząc coś mi zaczęło świtać. Rozmiar skrzynki, który jest typowo nie GCowy i kiedyś choć ją widziałem to nie podjąłem. Dziś też nic nie wróżyło sukcesu, bo pogoda na spacer i okupowanie ławki idealna, ale los a raczej alkogłód przywiał odsiecz w pistaci rzebżącego żula, który odciągnął uwagę od mojej akcji pod drzewem. Pozostał problem odołożenia pojemnika, ale do nocnych nalotów wystartowały chmary komarów, które ostatecznie przegoniły ludzi z parku. Jako że druga okazja, a raczej większy pojemnim, może się na GCu prędko nie trafić to zostawiłem tu jeden z komercyjnych przedmiotów podróżnych, które przyjechały ze mną z XIII zlotu. Thx for cache.
W trakcie powrotu z nieoczekiwanego ftfa. Skrzynka jest i nawet broni się przed mugolami całkiem dobrze. Nie wiem tylko po co jakaś ameba umysłowa wrzuciła tu tampona. Thx for cache.
Bardzo fajna skrzynka na patencie mimo że mikro. Takie maskowanie znam z Lublina toteż poszło w miarę szybko i nawet obeszło się bez pensety. W trakcie powrotu na trasę z nieoczekiwanego ftfa. Thx for cache.
Czyszczenie okolicy przy okazji łapania ścieżki muralowej. Skrzynka jest, da się łatwi podjąć, bo ruch tu nie za duży, a i sam znak jest wart uwagi, bo jest takich co raz mniej. Pojemnik pitrzebuje serwisu. Thx for cache.
Wymiana kretów. Thx for cache.