W końcu trafił się bardzo fajny keszyk w bardzo fajnym miejscu.Choć oko wielkiego brata na nas zerka po drodze to jest to pierwszy Pomorski kesz którego podejmuję bez strachu o spalenie. I bez czajnik się jak złodziej.
Wczoraj na nim siedziałem. A naprzeciwko mnie siedziała starsza pani przeszywająca mnie srogim spojrzeniem.
Każdy by odpuścił.
Dziś nad ranem bez problemu. Babcia na szczęście poszła.
Jakoś tak odruchowo sięgnąłem i znalazłem. Dzięki temu mogłem się lepiej przyjrzeć obiektowi, choć do środka postanowiłem się jednak nie pakować. Chyba do skansenu trza by go było przenieść. :-?
Zabrałem kilka tygodni temu ze wzgórza Kilimandżaro