Duszatyn był wsią królewską, lokowaną na prawie wołoskim z przywileju starosty sanockiego Mikołaja Cikowskiego przed 1572 r. Obecna nazwa pochodzi od imienia Duszata. Najazd Jerzego Rakoczego w 1657 r. wyludnił wieś całkowicie; w 1686 r. ponownie zrabowali ja i spalili doszczętnie węgierscy Tołhaje. Jeszcze sto lat po tych wydarzeniach nadal była nie zamieszkana. W czasie zaborów wieś weszła w skład dóbr kameralnych (rządowych), została na nowo zasiedlona i sprzedana w ręce prywatne. W 1921 r. wieś liczyła 30 domów i 182 mieszkańców . W 1925 r. wybudowano pierwszą w historii wsi cerkiew, usytuowaną nad Osławą, na tzw. Równi. Po 1945 r. ludność Duszatyna została wysiedlona, a dawna zabudowa całkowicie zniszczona. Obecny Duszatyn to zaledwie kilka domów oraz długi barak. Po dawnych czasach zachował się jedynie żeliwny krzyż przydrożny osadzony na betonowym cokole, znajdujący się na rozstaju. Bezpośrednio za nim znajduje się stara piwnica. 100 m dalej, przed brodem znajduje się pole biwakowe
Przez wieś przebiegała trasa bieszczadzkiej kolejki leśnej. Jednakże od 1994 r. linia przestała być użytkowana. Pozostały jedynie wiadukty oraz zarośnięte torowisko.
Przez Duszatyn biegnie Główny Szlak Beskidzki znakowany kolorem czerwonym z Ustronia do Wołosatego oraz rowerowo-pieszy szlak szwejkowski (żółto-czarny). Szlak czerwony w Duszatynie skręca przy krzyżu na północ i wspina się na Chryszczatą, mijając po drodze przepiękne jeziorka duszatyńskie.
Duszatyn to dla mnie miejsce szczególne. Tu wiele lat temu zaczęła się tak naprawdę moja świadoma przygoda z górami. I na pewno tak już zostanie do końca… Aż dziw, że przez te wszystkie lata los kierował mnie innymi ścieżkami. Dopiero teraz tu powróciłem ponownie. Na szczęście tu czas się zatrzymał. I niech tak już pozostanie.
O keszu:
Mały pojemnik, w pewnej odległości od żeliwnego krzyża ( zdjęcie poniżej to nie spojler ). Blisko torowiska kolejki, nisko. Dokładnie na kordach. Proszę o maskowanie skrzyneczki, a nie tylko wrzucanie jej do kryjówki.
W pobliżu piwniczka, w której nie ma kesza, ale warto ją zobaczyć.