Niektórym marzy się mieszkanie w głuszy, z dala od ludzi. Inni planują domek z ogródkiem na przedmieściach. Jeszcze kolejni fantazjują o zamkniętym osiedlu i mieszkaniu prosto od dewelopera.
Ja, wychowana na poznańskich Winogradach, uważam, że nie ma to jak stare, dobre, po-PRLowskie blokowisko.
Osiedla budowane w latach 80. były projektowane dla ludzi. Na większości znajdziecie mały, samowystarczalny miejski ekosystem - market, szkołę, przedszkole, przychodnię, bibliotekę, kościół. Do tego sporo punktów usługowych, jak małe warzywniaki, szewc czy krawcowa, dookoła mnóstwo zadbanej zieleni, placów zabaw, ławek. Są też świetnie skomunikowane z centrum siecią autobusów i tramwajów. Nie ma to jak blokowisko!
Aby dodatkowo urozmaicić mieszkanie na blokowisku, zapraszam na poszukiwania mojej debiutanckiej skrzyneczki. Obiecuję, że nie będzie trudno!