Kret zmęczony wczorajszą wędrówką na Babią Górę namówił mnie, aby dzisiaj odwiedzić coś łatwego i blisko. No to zostało mi tylko go posłuchać. Doły Piekarskie bardzo mu się spodobały!
Towarzyszył mi przy reaktywacji niebezpiecznego kesza. Wcale nie bał się wchodzić na komin po drabinie, nie bał się wysokości i krążących pszczół. To bardzo odważny kret!
Co za istota!!! Postanowiliśmy razem wybrać się na event Piekarskie Pożegnanie Lata. Żeby dotrzeć na event, trzeba było najpierw zdobyć skrzynkę Azalia, a w niej były namiary na konkretne miejsce. Gdy zauważyłem, że kesz Azalia umieszczony jest wewnątrz czynnej skrzynki elektrycznej - postanowiłem nie wkładać tam ręki. Na szczęście krecik był odważniejszy ode mnie i jednak dotarliśmy na event!
Kret pomagał mi reaktywować kesza. A nie było łatwo, bo nie dość, że do kesza trzeba było dostać się metodami alpinistycznymi, to jeszcze wspólnie postanowiliśmy posprzątać w miejscu ukrycia kesza i zajęło nam to 6 godzin! Wspaniały jest ten krecik - taki pomocny!
Krecik, by sobie odpocząć od słyszanego w Austrii dziwnego języka, pomaga mi zdobyć finał projektu Szlakiem Gliwickiej Wąskotorówki. Nie było łatwo, ale za drugim podejściem się udało!
Kret panicznie bał się jechać za granicę, ale ostatecznie przekonałem go, że w Wiedniu będzie pięknie. I na szczęście miałem rację - podobało mu się. Ale zostać nie chciał, bo języka nie zna...
Krecik wiele miesięcy temu trafił bezpośrednio w ręce LadyMoon. Nie wiem dlaczego do dzisiaj nie jest przelogowany...